Jak mówić, żeby dzieci Cię słuchały?

Co jakiś czas trafiam na książki, którymi chcę się podzielić na blogu. Dzisiaj przyszedł czas na klasykę, czyli „Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, Jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły” autorek Faber Adele, Mazlish Elaine.

To co przyciąga do tej książki, to na pewno praca na przykładach. Teorii tu mało i sytuacje, z jakimi mamy do czynienia w domu są potraktowane na przykładach, które bardzo łatwo zapamiętać i zrozumieć. Chociaż na początku można odnieść wrażenie, że autorki trochę poniosło i wymagają od „normalnych” rodziców nienaturalnych zachowań. Bo kiedy Twoje dziecko próbuje właśnie rzucić pilotem do telewizora w swojego brata, który własnie ugryzł go w stopę – to ostatnią rzeczą, która przychodzi do głowy jest stateczne „rozumiem, że czujesz złość na swojego brata” 😉

Mimo wszystko wiele pomysłów z książki na pewno można z powodzeniem wdrożyć w nasze życie domowe. Podstawą pozytywnej komunikacji z dzieckiem jest po prostu traktowanie jego i jego uczuć poważnie i z empatią. Na przykład dziecko krzyczy „ała, uderzyłem się w łokieć!” nie mówię już „nic się nie stało”, czy „na pewno tak mocno nie boli”. Teraz staram się nie zaprzeczać jego uczuciom, więc mój komunikat brzmi raczej „oj, to musi baaardzo boleć”. Wcześniej wydawało mi się, że jak „umniejszę” negatywne uczucia dziecka, to one znikną, a oczywiście tak się nie działo.

Druga genialna „strategia” która też się sprawdza, zwykle jest stosowana rano przy ubieraniu do przedszkola lub śniadaniu. Moim dzieciom bardzo trudno podejmować decyzje rano (mają to po mamie). Kiedy widzę, że wpadają w tryb marudzenia „może chcę grzanki… albo mleko z płatkami…albo kakao i kanapkę” to po prostu pytam „zjecie grzanki z dżemem malinowym czy ananasowym?”. I na tym dyskusja zazwyczaj się kończy 🙂

Po trzecie. Przestałam zrzędzić. Czasami oczywiście włącza mi się tryb „ile razy jeszcze mam powiedzieć, żebyście sprzątali” czy „nigdy mnie nie słuchacie” ale najczęściej bez zbędnych emocji jestem w stanie wyartykułować swoje potrzeby „pozbierajcie zabawki, nie lubię takiego bałaganu”. I co ciekawe nauczyłam się mówić do dzieci o własnych uczuciach. Szczerze mówiąc nigdy bym nie pomyślała, że mogę mówić, co mi się podoba, a co nie. Miałam jakieś mylne wrażenie, że przy dzieciach nie należy okazywać swoich uczuć, bo nie można pokazywać, swoich słabości. Bardzo się myliłam. Mam wrażenie, że dzięki temu, jestem bliżej moich dzieci i jestem dla nich bardziej wiarygodna, bo jestem po prostu normalnym człowiekiem 🙂

Jeśli będziecie mieli okazję, to z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę!